Z tęsknoty za kliszą

Nie mogę się zebrać w sobie, aby odkopać schowaną głęboko lustrzankę negatywową, czyli obecnie analogową. Trochę boję się tej magii jaka towarzyszyła każdej zrobionej klatce filmu i tego oczekiwania na wywołanie. Teraz jest łatwiej robimy zdjęcie i od razu widzimy efekt na wyświetlaczu aparatu lub podłączonym komputerze. Jest łatwiej, ale w zamian utraciliśmy tą swoistą magię. Obliczanie parametrów ekspozycji w głowie, korygowanie wbudowanego światłomierza na wyczucie, kadrowanie z małym marginesem aby decyzję podjęć pod powiększalnikiem, to wszystko zabrała nam cyfryzacja. Zamiast ciemni mamy jaśnię (ang. lightroom), zamiast oczekiwania szybkość, zamiast powiększalnika komputer i drukarkę, zamiast zapachu odczynników nic. Kiedyś ograniczała nas długość kliszy zwykle 36 czasem 24 klatki, teraz ogranicza nas pojemność bufora przy zdjęciach seryjnych z prędkością 10 klatek na sekundę. Ilość zdjęć na kartę jest tak duża, że nie stanowi praktycznego ograniczenia.

 

I tak sobie rozmyślając bawiłem się jednym z ostatnich moich zdjęć. Postanowiłem nadać mu wygląd przypominający wspomnienia i miniony charakter odbitek „analogowych”.

Jeszcze jedno się zmieniło, w dawnych czasach licznik odliczał klatki na kliszy i zerowało się go wyjmując film. Obecnie licznik jest bezwzględny jak technologia która go stworzyła, liczy od początku życie naszej migawki. Oczywiście nie mówię tu o tym widocznym na wyświetlaczu liczniku, mam na myśli tego ukrytego krasnala, który przewraca koraliki na swoich liczydłach i efekt wpisuje po cichu do każdego zdjęcia. Powyższe jest z tego względu szczególne, krasnal nadał mu magiczne oznaczenie 518 518 i może chociaż to łączy z dawną magią.

5 comments on “Z tęsknoty za kliszą

  1. odkop lustrzankę, kup film czarno-biały i się pobaw, naprawdę warto, sam dla zdrowia psychicznego fotografuję moimi Fleksaretami i Moskwą5, a jak mnie mały obrazek skusi to biorę Olympusa 35RC, życie zmusza do cyfrowego fotografowania, ale ja potrzebuję tego wyciszenia jakie mi daje fotografia analogowa 🙂

    • Jak skończy się wiosenne przesilenie (czytaj: nawał roboty), przyda się wyciszenie. Zdrowie psychiczne jest ważne, dziękuję za odwiedziny.

  2. Wracałem zmarznięty z późno wieczornego foto-spaceru do hotelu. Ostatnie skrzyżowanie, rozglądam się na boki i zatrzymuję się widząc jadący samochód, on zatrzymuje się widząc mnie przy krawędzi jezdni. Pogotowie energetyczne, może się spieszą… widok w lewo jest ciekawy, przepuszczam ich i strzelam. Zdecydowałem się na serię, ponieważ aparat miałem w trybie pojedynczego ustawiania ostrości, puszczam spust po każdej klatce. Pierwsze wyszło poruszone, na trzecim samochód był za mały, środkowe widać powyżej.
    Zdjęcie zostało zrobione w Nowym Sączu.

  3. Oj podpisuję się obiema rękami! Fotografia srebrowa, to jest to! U mnie proporcje fotografowania srebrowego do cyfrowego to 10:2. Przy czym tego 10 jest nie za wiele, gdyż albowiem mam stały deficyt czasu. Zwykle wygląda to tak, że zrobione filmy leżą całymi tygodniami i czekają na „ten” wieczór kiedy będę miał czas na pakowanie koreksów i wypełnienie ich chemią. Jeszcze dłużej trwa oczekiwanie na „wolną” noc, którą spędzę przy powiększalniku. Ale i tak lubię to oczekiwanie.

Dodaj komentarz