Odwiedzaliśmy dzisiaj naszego wieloletniego przyjaciela… na cmentarzu.
Wczoraj po raz pierwszy przygotowaliśmy symbol nadchodzących dni, ponoć taka tradycja z zachodu. Przy okazji sporo zabawy, wspomnień i przemyśleń.
W dzień wszystko wygląda inaczej, nasza dyniowa głowa jest żywa, zabawna ze swoim szczerbatym uśmiechem, otoczona zielenią i bielą, czysta pozytywna i niegroźna.
Po zmroku ulega zmianie, ciemne z pozoru oczy rozbłyskują. Dyniowa głowa otoczona groźnym mrokiem nie budzi już tak ciepłych skojarzeń, a przecież to dalej ta sama uśmiechnięta szczerbata buzia.
W tej pozornie ponurej sytuacji nasz groźny zezulec stał się sympatyczną postacią z ciepłym wnętrzem. Warto się zastanowić nad utartymi standardami, może nie zawsze warto płakać w jednych miejscach i śmiać się w innych. Warto się zatrzymać i pomyśleć czy nasze działania wynikają z potrzeby serca, czy z rutyny i obowiązujących niepisanych norm.